24 wrz 2008

Słowniczek caminowy

Albergue/refugio - schronisko, w których pielgrzymi mogą znaleźć nocleg na Camino. Refugia bywają małe (15 miejsc) i duże (800 miejsc w Monte do Gozo, o dziwo wcale się tego ani nie widzi, ani nie czuje), supernowoczesne lub mocno nadgryzione zębem czasu (ale jakże klimatyczne), prywatne lub publiczne (municipal), świeckie lub przykościelne , o różnym standardzie (od prawie hotelowego pokoju 4-osobowego do 300-letniego domu z ścianami obitymi gliną z słomą i gniazdami jaskółek tuż pod sufitem, gdzie słyszy się - urojony lub nie - tupocik pluskwich stópek). Z łazienką różnie bywa (dla przykładu w Galicji normą jest ekshibicjonizm - w łazience tuż przy prysznicach bez zasłonek jest okno na pół ściany, zdarzyły się też koedukacyjne prysznice bez zasłonek), ciepłej wody też nie zawsze wystarczało dla wszystkich ale i tak można się pocieszyć, że zawsze mamy lepiej niż w albergue w Manjarin, gdzie za łazienkę służy źródełko (nie śmiej zbrudzić go mydłem czy detergentem!) a za wychodek - coś, co swoim wyglądem krzyczy "Zaraz się rozpadnę";). Ceny od donativo (dobrowolna wrzuta do puszki) do 8€, średnio 4€. W municipalach taniej, ale bywają wyjątki (np. w Ages, gdzie pewien obleśny Mafioso rządzi całą wioską więc i ceny ma mafiozowskie).

Bocadillos - kanapki robione z pana (patrz->panaderia) z różnymi wypełniaczami w środku (szyneczka, serek, generalnie czego dusza zapragnie), do nabycia w wszystkich barach na Camino, a tych jest bez liku. Tak jak są wioski bez sklepu, tak nie ma wioski bez sklepu, a co więcej - nierzadko są bary bez wioski :)

Cafe con leche (por favor) - czyli (poproszę) kawę z mlekiem - słowa, które fan kawy wypowiada minimum raz dziennie.

Concha - muszla św. Jakuba, tradycyjny symbol pielgrzyma, za donativo można ją dostać w biurze pielgrzyma w SJPdP , zakupić na trasie lub znaleść na plaży w Finisterze.

Credencial - paszport pielgrzyma, do którego zbiera się sellos (patrz->sellos)

Donde esta...? - Gdzie jest...? to jedno z bardzo przydatnych wyrażeń na wyposażeniu nie spikającego po hiszpańsku pielgrzyma. Zasadniczo wystarczy znajomość 3 hiszpańskich zdań plus wyrazista gestykulacja by swobodnie się porozumieć z kimkolwiek, gdziekolwiek i w jakiejkolwiek sprawie;)

Empanada - ichniejsza wersja pizzy, okrągły placek nadziewany różnorakim farszem (najleepsze jest empanada con carne - z mięsem, często z tuńczykiem, uwaga na empanadę z pulpo), pyszniasta sprawa, Hiszpanie się tym zajadają. Dostępna w panaderiach (patrz->panaderia). Polecam!

Fuente - na Camino jest mnóstwo kraników z wodą, ta pitna zwie się aqua potable, więc z pragnienia się nie uschnie

Menu peregrino - serwowane w restauracjach na Camino, zazwyczaj składa się z dwóch dań, deseru i wina, cena 7-9€. My mieliśmy pecha trafić na dość specyficzne menu (zupa, którą nazwaliśmy "zupa spod ogona", gdyż jej aromat i smak sugerowały, że jest wywarem z byczego ogona, serwowanego jako jedno z dań głównych. Jednak deser w postaci boskiej tarty de queso rozpieścił nasze podniebienia i zatarł początkowe złe wrażenie)

Pluskwa (Cimex lectularius) - (za wikipedią) "posiada narządy gębowe typu kłująco-ssącego, żywi się krwią ssaków". Na Camino czasami pomieszkuje w materacach, o czym przekonuje się pielgrzym rano, odnajdując na swym ciele ślady pluskwiej działalności. Ważne: od ugryzienia tak od razu się nie umiera. Ważne, bo nie wszyscy o tym wiedzą, a niektórzy pielgrzymi reagują burzliwie, co skutkuje zbiorowym atakiem histerii graniczącej z paranoją (ot, pierwszy z brzegu przykład pewnej Hiszpanki, która obudziła całe alberge o 2 w nocy, nerwowo biegając w te i wewte, drąc się dziko i obficie drapiąc, pokazując wszystkim truchełko pluskwy zawiniętej w wacik kosmetyczny niczym w całun. W tymże czasie pielgrzym z łóżka obok informował mnie konspiracyjnym szeptem, bym poszukała pluskwich "poo" na prześcieradle, co czynili już w popłochu inni pielgrzymi, a światło ich czołówek iluminowało alberge jak podczas obławy CBA. Psychiczny komfort daje wymoszczenie sobie materaca peleryną przeciwdeszczową i/lub karimatą. Zatrzyma pluskwę czy nie, śpi się zdecydowanie spokojniej).

Panaderia - piekarnia, gdzie można nabyć pan (chleb, będący w istocie nadmuchaną bagietkę), który sprawi, że po powrocie do Polski rzucisz się z uwielbieniem na szyję swojemu lokalnemu piekarzowi (jednak po tym, jak przez minimum tydzień nie tkniesz żadnego pieczywa)

Pulpo - ośmiornica, domniemany przysmak galicyjski, wyławiają to z jakiejś gorącej cieczy, podają na drewnianym talerzu omaszczone oliwą i papryką. Warto spróbować, ale proponuję zacząć od najmniejszej porcji i zdecydowanie zagryzać chlebem, dużą ilością chleba;)

Pulperie - bary, gdzie serwuje się pulpos, w Galicji jest tego od metra.

Quechua - najpopularniejsza marka na Camino, znalezienie pielgrzyma nie posiadającego chociaż jednego elementu ekwipunku tej marki graniczy z cudem; sugeruje się po cichu, że Quechua zepchnie muszlę z piedestału podstawowego pielgrzymiego atrybutu.

Sellos - pieczątki przybijane w Credencial jako dowód przebywanych kilometrów, które można dostać w wielu miejscach na trasie - w albergach, kościołach, barach, hotelach, czasami na trasie spotyka się wytrawnych pielgrzymów, którzy przybijają sellos, a czasem posilą kawą czy herbatniczkiem.

Tarta de Santiago - ciasto z migdałami, udakorowane charakterystycznym motywem krzyża cukrem pudrem, podobno najpyszniejsze no wprost nie domyślicie się gdzie:)

Vino - cóż, Hiszpania to raj dla fanów wina. Camino wiedzie przez wiele regionów słynących z wina. Raz niosłam butelkę przez 20km - wino od winiarza to jednak coś;) W drodze do Villamayor del Monjardin natrafiamy na Bodegas Irache, gdzie znajduje się fuente del vino, czyli kranik, z którego płynie wiadomo jaka ciecz:) (nie jest to może wino z selekcjonowanych szczepów dojrzewające latami w dębowej beczce, ale zawsze to ciekawe zjawisko świadczące o winnych tradycjach regionu a i pielgrzymi jakoś chętnie odwiedzają to miejsce :)

Brak komentarzy: