24 wrz 2008

Camifotki cz. 3

Wschody słońca i poranki poprzedzone drogą (czasami błąkaniem się) w ciemnościach to jedna z najfajniejszych rzeczy na Camino.

Żelazko to podstawa pielgrzymiego ekwipunku ;)

Czekając na otwarcie albergue w Burgos.

fot. Grzegorz M.
Katedra w Burgos.





Kładka (gdzieś pomiędzy Burgos a Hontanas)

Gdzie ta wioska a kres naszych dróg? :)

Słońce w zenicie góruje nad nami, a my idziemy...

Wielkomiejskie atrakcje (Hontanas)



Niektórzy mają skłonność do czerpania przyjemności z odmrażania stóp w lokalnych źródełkach, a zmęczone stopy to lubią.

Losowy przykład malowniczej ruiny (tenże element architektury stanowił przytłaczającą większość mijanych domostw)

Rozsypał się słonecznik zeszłorocznym pielgrzymom, oj rozsypał.

Itero de la Vega, godzina 17:00, zdrożona pielgrzymka śpi (chrapie, dodam dla pełni ścisłości).

Modliszka, bardzo religijny owad (nazwę zawdziecza swym łapkom złożonym do modlitwy), pomijając drobne epizody kanibalizmu.

Villalcazar de Sirga

Don't worry be happy :)

Yeah!

Ledigos - miasteczko z cyklu "tuż po wojnie domowej"

W większości "wymarłych" miasteczek, jedynymi osobami w wieku produkcyjnym są pielgrzymi.

Jakoby zdekapitowany, ale wciąż niezły ;)

fot. Grzegorz M.

fot. Grzegorz M.
Do ślubu podjeżdża się automobilem szykownie udekorowanym papierem toaletowym, ot taki lokalny zwyczaj :)

Brak komentarzy: