Wschody słońca i poranki poprzedzone drogą (czasami błąkaniem się) w ciemnościach to jedna z najfajniejszych rzeczy na Camino.
Żelazko to podstawa pielgrzymiego ekwipunku ;)
Czekając na otwarcie albergue w Burgos.
fot. Grzegorz M.Katedra w Burgos.
Kładka (gdzieś pomiędzy Burgos a Hontanas)
Gdzie ta wioska a kres naszych dróg? :) Słońce w zenicie góruje nad nami, a my idziemy... Wielkomiejskie atrakcje (Hontanas)
Niektórzy mają skłonność do czerpania przyjemności z odmrażania stóp w lokalnych źródełkach, a zmęczone stopy to lubią.
Losowy przykład malowniczej ruiny (tenże element architektury stanowił przytłaczającą większość mijanych domostw)
Rozsypał się słonecznik zeszłorocznym pielgrzymom, oj rozsypał.
Itero de la Vega, godzina 17:00, zdrożona pielgrzymka śpi (chrapie, dodam dla pełni ścisłości).
Modliszka, bardzo religijny owad (nazwę zawdziecza swym łapkom złożonym do modlitwy), pomijając drobne epizody kanibalizmu.
Villalcazar de Sirga
Don't worry be happy :)
Yeah!
Ledigos - miasteczko z cyklu "tuż po wojnie domowej"
W większości "wymarłych" miasteczek, jedynymi osobami w wieku produkcyjnym są pielgrzymi.
Jakoby zdekapitowany, ale wciąż niezły ;)
fot. Grzegorz M.fot. Grzegorz M.Do ślubu podjeżdża się automobilem szykownie udekorowanym papierem toaletowym, ot taki lokalny zwyczaj :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz